niedziela, 19 października 2014

zaproszenie z misiem, cz.II.

Oj... konam z bólu. Zapalenie ucha to nic fajnego. Do tego jeszcze zatkane:( Czuję się okropnie słaba i bezsilna. Ratunkiem dla mojego złego samopoczucia jest mały, "plastyczny" świat:) Lubię ten stan, gdy mogę pobawić się w coś fajnego. Tym razem nawet przyśniło mi się zaproszenie, za które od razu się zabrałam. W tym celu wykorzystałam bombki ze styropianu, serwetki dobrze znane do decoupage i sznurek jutowy. Całość bardzo skromnie, ale z nutą elegancji. 
 Miałam w ogóle zrobić misia i włożyć Go do pudełka, ale może innym razem. Tymczasem, powolutku zaczynam myśleć o kartałkach na moje ukochane święta.
Miś różowy, bo podczas uroczystości to On będzie głównym bohaterem:) W zasadzie to mi wyszedł wrzosowy, bo nie wiedzieć kiedy- farby mi się skończyły i użyłam barwnika o tym kolorze;)

piątek, 17 października 2014

anioły z masy solnej.

Kiedyś miałam hopla na punkcie masy solnej. Później z braku piekarnika, nie praktykowałam. W sumie nie wiem, czy jeszcze kiedyś skuszę się, by hobbistycznie pobawić się solą. Może...
Na pewno zorganizuję warsztaty. Ale kiedy? Tego najstarsi górale nie wiedzą:)
 Jak tak patrzę to śmiać mi się chce z tych moich poczwarek:)




 O a te są moimi pierwszymi aniołkami i nikt nie przeszedł obok nich obojętnie. Ciekawe czemu?:P
 A te zrobiłam na dzień babci i dziadka.
I ostatnie chłopczysko, chciały go trzy osoby, a ona najwyraźniej chciał być sam, bo wywinął koziołka i bach. P.

winietki i poduszka pod obrączki.

W końcu przyszedł ten dzień, by dodać pomysł na proste i szybkie winietki, które każdy może zrobić.Wymyśliłam sobie, że będą one z gipsu i że będą nawiązywały do mydełek, które były podziękowaniem dla gości. każdy miał mieć patyczek z gipsową figurką z karteczką imienną.

 Całość prezentowała się całkiem nieźle, gdyby nie fakt, że gips nie zdążył wyschnąć:( Załamana, mając kilka godzin... zdecydowałam się na kolorowe motyle.
 Motyle były strzałem w dziesiątkę, bo prezentowały się całkiem nieźle.
 Każdy przy stoliku miał swojego motylka. Oczywiście z imieniem i nazwiskiem:)

 Kiedy trzeba było już wychodzić, okazało się , że panna P. zgubiła gdzieś kartkę. I tu kolejny raz uratowała mnie pianka z empiku, z której wycięłam szybko serce i przykleiłam na kartałkę:) Minimalizm- tego się trzymam.
 A i jeszcze nie wspomniałam o podusi, którą szyłam o północy. Jak zwykle- wszystko na ostatnią chwilę. Kiedy ja się tego oduczę?
Pozdrawiam, P.

czwartek, 16 października 2014

zaproszenie z misiem.

Zapalenie ucha strasznie mnie męczy, nie na tyle jednak, by nie móc oddać się pracy, którą strasznie lubię. Jak przyjdzie mi tylko grzebać, majsterkować, czy kleić to cieszę się jak małe dziecko. Nie mogąc się przemęczać, zrobiłam zaproszenia i na tym poprzestałam. 
Wykorzystałam to, co miałam- serwetki do decoupage, papier czerpany (pamiątka z wycieczki:), sznurek jutowy i kartki z gąbki zakupione w Empiku za połowę ceny.



Wciąż jednak nie jestem zadowolona ze swych prac, tak strasznie chciałabym robić wszystko idealnie, ale przede mną jeszcze długa droga.
I na koniec tabletki, których nie mogłam się doczekać:

Tzw. Opłatki, ohyda, bleee. Pozdrawiam, chora P.

wtorek, 14 października 2014

grzybek z piernika.

Ostatnio, będąc na spacerze z panem P., trafiliśmy do sklepu "Smaki Suwalszczyzny". Pan P. kupił mi grzybka, którego mogłam od razu zjeść:) Grzybek był z piernika, z nutą lukru i maku. Szału nie było, ale wygląd cudowny. Kupiliśmy również miód malinowy, który cudownie pasuje jako słodzik do kawy.


 Dzień, który rozpoczął się niemiło (spotkać ludzi, którzy wyżywają się po Tobie, jest przykre i dołujące)... zakończył się idealnie. Tego dnia zrozumiałam, że nie warto wchodzić w chore sytuacje, a ludzie, którzy są niemili, muszą mieć strasznie smutne życie. Zatem cieszmy się i radujmy, bo nie znamy dnia ani godziny:)

Uśmiechnięte ciacho, każdego ranka przypomina mi, jaki ma być dzień. P.

kot- uszytka.

Aj aj aj. Pierwszy raz od dłuższego czasu, mam chwilę dla siebie i dla ogarnięcia swojego miejsca. Za oknem szaro, buro i ponuro. Pani jesień jest chyba obrażona dzisiaj. Ale co tam:)
Ostatnio uszyłam znowu kota i stwierdziłam, że moja maszyna do szycia mogłaby być inna. Zbytnio się pospieszyłam z zakupem.

 Kot jest prosty do wykonania, wystarczy zrobić szablon, wyciąć, zaszyć, wypchać wkładem do poduszek, znowu zaszyć (dziurę na wkład) i już.


A te śliczne kwiaty od małych kochanych istotek. Pan P. będzie miał do opieki.


Na jutrzejszą lekcję szycia zakupiłam materiał góralski, będzie ciekawie. P.

środa, 8 października 2014

kotek tilda- uszytka.

Jak ja kocham ten stan... A mianowicie chwile kiedy mogę coś uszyć:) Nadal jest to dziwne i pokraczne, ale jaką mam frajdę. Cieszę się jak małe dziecko z lizaka. W niebie jestem jak podobają się te moje "uszytki" siostrze. Ona docenia moje cudaki, dziwaki. Tym razem z szablonu na lalę, wyszedł pan kot, który chodził za mną od dłuższego czasu. Znalazłam go kiedyś w internecie i to była miłość. Co prawda daleko mu do oryginału, ale niechże będzie:)



Taki śpioszek, kotek Tralalotek:) I specjalnie dla Małej, żeby pamiętała, że w mieście Smoka jest ktoś kto ją bardzo kocha:*